Cykl „Podróże Kulinarne” rozpoczęłam z myślą o odkrywaniu nowych smaków, ale nikt nie powiedział, że muszą to być od razu podróże na drugi koniec świata, przecież nawet w obrębie własnego miasta możemy odkryć coś wartego uwagi. Dlatego też postanowiłam rozszerzyć swoje podróże na kolejne miejsca, tak aby dostarczyć Wam jak największej dawki informacji na temat miejsc wartych odwiedzenia. Pretekstem do tego stał się festiwal Apetyt Na Miasto, który trwa do 29 listopada. Jeśli jeszcze nie słyszeliście o Apetycie na Miasto, to koniecznie zainteresujcie się tą inicjatywą, dzięki której za 39 złotych możecie zjeść 3 daniowy posiłek w najlepszych restauracjach w swoim mieście. Od czasu spędzonego ze znajomymi w ciekawym miejscu dzielą Cię tylko trzy kroki – wchodzisz na stronę, wybierasz restaurację oraz termin odwiedzin, a następnie opłacasz ją i gotowe!
Restauracja The House of Cheese, którą miałam okazję odwiedzić w ramach festiwalu ubiegłą niedzielę, mieści się na warszawskich kabatach, tuż przy wyjściu z metra. Muszę przyznać, że wybierając się w to miejsce nie byłam zbytnio przekonana do jego nazwy, jednakże moje wątpliwości zostały rozwiane gdy tylko przekroczyłam próg restauracji. W zachwyt wprawiła mnie bowiem kilkumetrowa lodówka z różnego rodzaju serami pleśniowymi, następnie mój wzrok zbłądził na półkę z makaronami i słoiczkami z różnego rodzaju zawartością… wymarzone miejsce dla takiego łasucha jak ja! W ramach festiwalu szef kuchni przygotował menu składające się z przystawki, dania głównego oraz deseru.
Na przystawkę podany został ogon wołowy owinięty szynką serrano w towarzystwie ragout i chipsów z selera. Mięso było doprawione i wypieczone idealnie, pod lekkim naciskiem widelca rozpadało się na mniejsze, delikatne kawałki. Jedynym minusem dania było lekko niedoprawione ragout, ale w połączeniu z wyrazistym mięsem danie stanowiło zapowiedź smacznego posiłku.
Danie główne składało się z polędwicy z dorsza, czarnej soczewicy, kopru włoskiego oraz emulsji ziołowej i sosu z mleka kokosowego. Niestety nie sprostało ono wysoko postawionej poprzeczce… Ryba była niedoprawiona i nawet perfekcyjnie przygotowana soczewica oraz wyśmienity sos z mleka kokosowego nie pomogły głównemu składnikowi dania.
Wydawałoby się, że tarta cytrynowa to bardzo łatwy deser, nic bardziej mylnego! Odpowiednie zbalansowanie smaku kwaśnego ze słodkim jest nie lada wyczynem. Muszę przyznać, że szefowi kuchni The House of Cheese udało się to idealnie! Tarta była pełna smaku, a z każdym kęsem miałam ochotę na kolejny kawałek.
Podsumowując, pomimo niewielkich niedociągnięć restauracja stanowi ciekawe i godne polecenia miejsce na kulinarnej mapie Warszawy. Atmosfera stworzona w lokalu daje możliwość spokojnego celebrowania posiłku. Ciekawą koncepcją jest również połączenie restauracji z delikatesami. Z chęcią wrócę do The House of Cheese, aby spróbować dań ze zwykłego menu, ponieważ przeglądając je trafiłam na kilka pozycji, które mnie zaciekawiły. Ponadto zachwyciła mnie dość rozbudowana i przede wszystkim rozsądna cenowo karta win, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Jedyne o co chciałabym prosić szefa kuchni – więcej odwagi w doprawianiu, a będzie idealnie, przynajmniej dla mnie. A Was zapraszam do skorzystania z oferty festiwalowej Apetyt na Miasto, zostało już niewiele czasu, i wybrania się do jednej z wielu restauracji w Waszym mieście – na prawdę warto!
0 comments on “The House of Cheese”Add yours →